Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 093.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na postronku poprowadzili do ratuszowego więzienia. Wielkie zbiegowisko ludu mu towarzyszyło.
Jadący właśnie ulicą Marcik natknął się na tą kupę, poznał Gamrota swego i złość go porwała niezmierna, bo czuł, że nań czyhać musiano, aby go zgubić.
Dostać się pod sąd ławników człowiekowi, którego Wójt nienawidził, a rad się pozbyć, była to pewna śmierć. Za wielką łaską przez wstawienie się królowej, lub którego z książąt ledwie się czasem udało gardłową karę zmienić i winowajca ochłostany, wyświecony był z miasta na zawsze. Jeśli się ważył potem powrócić, choćby w orszaku książęcym lub pańskim, chwytano go i ścinano.
Za grę w kości, choćby fałszywe i za rany choćby krwawe zwykle na gardle nie karano — ale, po schwyceniu Gamrota rozeszło się zaraz po mieście, iż niewiasta, imieniem Hanusa skarżyła go o córkę, którą on gdzieś kiedyś uwieść miał, a młynarze z Gierlachowego młyna świadczyli przeciw niemu, iż był winnym gwałtu.
Z tą złą nowiną o pojmaniu Gamrota przybiegł Marcik do Grety, która ręce załamała.
— Wójt powrócił — rzekła — a to najlepszy dowód, iż mu doniesiono na Gamrota, że wam służył.. Teraz wy się miejcie na baczności!
— Ho! ho! — krzyknął Suła — mnie książęcego sługę ważył by się kto tknąć!