Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 045.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

byszów ich miał, od których wymagał posłuszeństwa i ofiary.
Starszyzna była oburzona.
W ulicy, gdy Albert zsiadał nie poczynano rozmowy, Herman z Raciborza pierwszy pospieszył za Wójtem, za nim cisnęli się inni...
Gdy się w izbie górnej znaleźli, a Albert zwierzchnią suknię zrzucił i kołpak zdjął, obejrzał się po nich i drzwi zaraz opatrzono, aby nikt nie podsłuchiwał.
Otoczono ich kołem z ciekawością wielką. Albert musnął się po bladej twarzy ręką białą.
— Od księcia się nic spodziewać nie możemy — rzekł, — próżno byśmy się łudzili. Nie cierpi niemców, litości nad nami mieć nie będzie, wyginiemy tu pod jego rządami, albo wynosić się musiemy. U niego miecz jedynem prawem.
— Tak, — potwierdził Herman — tak! dawno potrzeba było myśleć o sobie.
Popatrzyli na siebie z pewną trwogą, Albert rękę podniósł.
— Pod przysięgą wielką żądam po was posłuszeństwa i milczenia. Innego pana potrzeba nam i mieć go musiemy. Z tych polskich rządów i polskiego prawa trzeba się uwolnić.
Wszyscy zamruczeli potakująco.
— Slązaka musiemy tu wprowadzić — dodał Albert.
Nikt się nie sprzeciwiał.