Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 143.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zgruntowane, robactwo zjadliwe, strzały zewsząd padają, wieśniactwo zawzięte, pochodu tego dosyć już mamy. Na Kraków, na główny gród iść potrzeba, złupić go, okup wziąć, chyba to nam nagrodzi straty.
— Miłościwy cesarzu — odparł Groicz — nim do Krakowa dociągniemy, ażaliby nie lepiéj sprobować układów z Bolesławem.
Poślijmy doń, zagroźmy mu, przecież znajdzie go ktoś w téj dziurze, w któréj zaczajony siedzi.
— Jedź sam, jeżli chcesz — odparł cesarz — jedź z tém, by mi moją dań, trzysta grzywien wypłacił. Wyjdę, a nie, stolicę mu wezmę i zburzę.
Groicz więc jako poseł tegoż dnia do Bolesława wybierać się począł.