Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król i Bondarywna 259.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie może, ale co innego człowiek światowy, a co innego takie stworzenie...
— Tak, tak, pan to już bardzo dobrze rozumiesz.
— Doskonale! — zawołał Rzesiński — stan każdy wkłada pewne obowiązki.
— A ja panu zawsze służyć będę dobrą radą i zobaczysz, powoli tak się porozumiecie, zbliżycie, pokochacie, że będziesz najszczęśliwszy.
Kasztelan był przejęty.
— Serdecznie dziękuję — rzekł żywo — niech pani dokona już tej zgody; proszę nie zwlekać, i... najmniejszej nie ma potrzeby, ażeby N. Pan od nas stronił, owszem, ja za zaszczyt sobie mieć będę, proszę wierzyć.
Tu uśmiechnął się nieco chytrze.
— Widzisz asińdźka — szepnął — ja na tej tymczasowej kasztelanii poprzestać nie mam ochoty. Dlaczegobym, póki siły stają, nie miał się dla ojczyzny poświęcić? Do ostatniej kropli krwi! nawet do Rady nieustającej gotów jestem, i, mogę panią zapewnić, że skinieniu N. Pana posłusznym będę, skinieniu!
Tak się skończyła konferencya i pan kasztelan wyszedł podspiewując z oficyny, a wprost dążąc do Plerscha, aby obejrzeć pracownię i wizerunek swój kazać rozpocząć malować.
W pałacu Mniszchów widział portrety ich przodków w całej figurze; te mu się nierównie lepiej po-