Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom I 141.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po namyśle poprawił się Wiaduch.
— Pono tak i wszędzie na świecie.
— Tak jest — potwierdził gość — w innych ziemiach toż samo, albo i gorzej.
— Nie zawsze to tak bywało — począł Leksa — ojcowie mówią, wszyscy jednacy byli, potem się to popsuło... i kmieć, na pół niewolnym został.
— Ależ! — zaprzeczył słuchający — kto wolen był, ten i jest!
Wiaduch głową potrząsał.
— Siłaby o tem mówić — rzekł.
— Mówcie, proszę, rad posłucham — wtrącił, do chleba powracając, siedzący na ławie. — Kmieciowi tak źle u nas nie jest...
Popatrzał mu w oczy Leksa i potrząsł głową.
— A no — rzekł — tylko że za kmiecia zabitego lada kto gdy zapłaci cztery grzywny winy, a za głowę blizkim sześć, nic mu nie będzie, a za ziemianina musi sześćdziesiąt dać i czasem tego nie starczy...
Kmieciowi, gdy dokuczy Neorża taki, nawet się z ziemi jego wynieść nie może, musi czekać wedle obyczaju, albo na pana klątwy, albo żeby mu dziewczynie krzywdę wyrządził, lub by za jego długi pokutował... a i tak...
— Przecie sędziów macie? — zarzucił gość.
— Sędziowie albo ziemianie są, lub się ich boją; sprawiedliwości u nich nie znaleść.
Osądzą źle, jakże tu sędziego naganić? Je-