Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 193.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Patrząc na nią, skamieniałą, bezmowną, dzieci, które się nieśmiało zbliżać probowały, ogarniał strach jakiś. Mówiły do niej napróżno, targały za suknię, nie widziała i nie czuła. Oprócz służby, przerażonej i milczącej, w ciągu tych dni nie było nikogo...
W trzy dni po zgonie... pospiesznie — zbyt cicho i skromnie odprawiono pogrzeb królewski, lecz uroczystości tej, która wielkości zmarłego i zasługom jego nie odpowiadała, bo duchowieństwo zmarłemu nawet przebaczyć nie mogło wspomnienia ks. Baryczki — szczególnego blasku dodało zbiegowisko ludu. Z rycerstwa i ziemian, z urzędników znajdowali się ci tylko, których obowiązki powoływały — z tych ludzi, co w zmarłym jedynego tracili opiekuna, cisnęły się tłumy, nie mogąc już do przepełnionego, a małego dostać kościoła, i zalegały podworca, drogę, stopy góry... Tłum ten stał w milczeniu uroczystem, smutnem, z prawdziwemi łzami, z niekłamanym bolem po panu swoim.
Gdy dostojni już się niepokoili, nowego wyglądając pana — ci czuli, że drugiego podobnego zmarłemu mieć nie będą.
W mieście panowała żałoba... bo miasto dzisiejsze za jego panowania powstało, wzrosło, można było rzec stolicą się dopiero stało i bijącem sercem państwa...
Żydzi, którym przystęp był bliższy wzbronio-