Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 177.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szać nie chciał, zobaczywszy miód, który w kubku niesiono, wpadł we wściekłość.
Zawołał wprost, że nieuk króla zamorduje, jeżeli mu pić da miód.
Maciej na złość i przekorę królowi miodu zanieść kazał. A, co prawda, wyznać muszę, iż się przepowiednia Henryka ziściła, gorączki chory dostał a sił mu nie przybyło. Bóg jeden wiedzieć raczy, jakim go doniosą do Krakowa...
Kończąc, Rawa sparł głowę na ręku i zamilkł, ponuro zadumany.
Wierzynek stał, dłonie zacisnąwszy, a dwie łzy mu po twarzy spływały.
— A! nie! nie! przerwał nagle milczenie[1] — Nie może to być! Bóg nas tak nie skarze, nie dopuści... król nie jest stary... silną naturę ma, zwycięży ona...
— I myśmy tak sądzili — odezwał się Rawa.[2] dopiero dni ostatnich trwoga nas opanowała.
Choroba ta straszliwie go wycieńczyła... a ja Maciejowi nie ufam, choć on ciągle prawi, że przesilenie nastąpi rychło...
— A król, król sam, jakże się czuje? co mówi? spytał niespokojnie Wierzynek.
Na pytanie to Kochan, pogrążony w jakichś smutnych myślach, nie dał długo odpowiedzi. —
— Nie chciałbym ani was, ni siebie nękać i odbierać nadziei, rzekł w końcu — ale król, król straszliwie zmieniony... Piękna jego twarz wy-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak kropki lub następny wyraz (Nie) winien być małą literą.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; zamiast kropki winien być przecinek.