Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 092.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zobaczywszy pana zabitego, strwożeni, głowy potraciwszy, rzucili broń uciekając.
Gawiedź Borkowicza natychmiast rozerwała co było na wozach i koniach, trupa nawet nieposzanowawszy, odarto do naga, i Borkowicz upojony, tryumfujący, szydząc a odgrażając się że wszystkim nieprzyjaciołom swym taki los zgotuje — odjechał zaraz do Koźmina..
Napaść i zabójstwo były tak jawne, w obec tylu świadków spełnione, iż Borkowicz, który inne swe sprawki umiał zacierać, tej wcale taić nie myślał.
Przybywszy do swoich, głośno oświadczył, iż wyzwany przez wojewodę, który się nań odgrażał śmiercią, w walce z nim, broniąc się, ubił go.
Wiedzieli wszyscy, co to w ustach Borkowicza znaczyć miało — nikt nie śmiał jednak obwiniać go, bo przez to zabójstwo silniejszym się stał jeszcze, i popłoch poszedł po nieprzyjaciołach jego.
W Poznaniu strwożyli się niemało ci, co z nim nie trzymali, zdawano się obawiać, aby nie opanował miasta... Wierzbięta, dowiedziawszy się o śmierci przyjaciela, sam po ciało jego pojechał natychmiast i gońca wysłał do Krakowa, donosząc o nieszczęściu, a sprawcy nie oszczędzając.
Król Beńka kochał wielce, zdawało się więc, że miarka Borkowicza dopełniła się, i że go czeka surowa kara, tem większa, iż napaść była zdradziecka, na starca i na powinowatego.