Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 032.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tobie by, królowko moja, spocząć? spocząć? Zdejmę szaty! zawołamy służebne... Możebyś sobie tu odetchnęła dziś, zasnęła? prawda?
Królowa jeszcze nic nie odrzekła.
W czasie, gdy się to działo w komnacie Jadwigi, w tuż przytykającej komorze, w której siadywała stara ochmistrzyni, słychać było chód, jakby męzki. Przechadzał się tam ktoś tak, jakby chciał, aby kroki jego głośne były i uwagę zwróciły.
Przelęknionej Konradowej zabrakło nagle głosu, nastawiła ucha, dała znak swej pani, i, o ile jej wiek dozwalał, pobiegła do swego mieszkania. Lękała się tu ujrzeć niegodziwego Borkowicza, którego zuchwalstwo miary nie miało.
Odetchnęła, gdy drzwi otwierając, postrzegła Kochana Rawę. Czekał on na nią, zbliżył się żywo do jej ucha i rzekł:
— Król bardzo znużony, no i królowej mu żal, bo i ta spoczynku potrzebuje... Dziś... będzie u siebie w komnacie spał...
To rzekłszy, i patrząc na starą, aby wyrozumieć, czy dosłyszała co jej oznajmił — Kochan dodał.
— Trzymajcie to przy sobie...
I wyszedł prędko.
Stara, która oczy miała dobre i nic jej uwagi nie uchodziło, dostrzegła, iż Kochan, który nie dawno wszedł do niej w ubiorze bardzo wykwint-