Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 023.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na cztery oczy, a ty musisz drzwi pilnować...
Szyję swą stawię — ja to wiem, ale się to stanie, lub ciebie zgubię...
Wśród łkania starej, niewzruszony Maciek stał czekając i rozpatrując się po izbie...
— A znajdą mnie tu — dodał, śmiejąc się — no, to powiem, że dla was tu przyszedłem. Nie zrobi wam to niesławy, że takiego jak ja kochanka macie...
Żart ten więcej jeszcze oburzył starą; pokazała mu na drzwi, Borkowicz stał nieporuszony...
— Ależ szalony — poczęła po chwili Konradowa... Toż tu na nas, na młodą królowę, tysiąc oczów patrzy...
— To co? — odparł Maciek... — Teraz nikomu nie postanie nawet w głowie, aby się kto śmiał do królowej przekradać?
Właśnie to pora — lub nigdy...
Wszyscy oszołomieni, nikt oczów niema a podejrzenia nie poweźmie nikt. Prędzej uwierzą, że podpiwszy Borkowicz, młodej nie znalazłszy, do starej poszedł na zabawę...
Odpychała go od siebie napróżno Konradowa, stał uparty.
— Nie odejdę ztąd, aż mi słowo dasz... — rzekł. — Nie darmom przyszedł... Chcesz, nie chcesz, a musisz... albo o pierścieniu historję powiem — niech ci choć szyję ukrócą!