Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 201.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czątkach, pobożnym wychodzić na powitanie z procesjami, krzyżami i śpiewem...
Dwaj Zadorowie, którzy się wczoraj także dobrowolnie złączyli z pochodem Biczowników, po rozproszeniu ich potajemnie na zamek powrócili. Lecz oba oni już do świata i życia pierwszego powrócić nie chcieli.
Poszli razem do Franciszkanów prosić, aby ich do zakonu przyjęto.
Po wczorajszym szale stygło miasto powoli, lecz w umysłach zostało wspomnienie chwili, która do pokuty była wyzwaniem. Z rana kościoły, które biskup otworzyć pozwolił, były pełniejsze, niż kiedy, spowiadali się ludzie, oblegali ołtarze, płakali...
Krwawa procesja nie schodziła im z oczów, i ta pieśń z jękiem pomięszana, w takt chłosty, którą wczoraj się rynek rozlegał...
Kochan myślał nie o pokucie, lecz o wyrządzeniu ks. Bodzancie przykrości, o wyrwaniu z rąk jego schwyconych biczowników. Mówiono właśnie, iż Biskup chciał surowym kary przykładem odjąć innym ochotę do herezyj nowych. Nie było niepodobieństwem, by śmiercią nawet ich nie karał. Władza duchowna w przeszłych wiekach po kilkakroć sama się nią posługiwała, przeciw winowajcom przez sądy jej skazanym...
Nie mogło to jednak stać się bez badania i