Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 102.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słannictwa swojego, nie dały mu w nocy zmrużyć oka.
Spędził ją na klęczkach w zimnej izdebce swej, modląc się aby go Bóg natchnął, dał mu siłę i wymowę, moc przekonywającą. O świcie poszedł mszę świętą odprawić do kościoła na Wawelu — w czasie której płakał i Bogu dziękował, iż mu dozwolił narażać życie dla chwały swojej...
Gdy z tą gorącą modlitwą na ustach powracał do zakrystyi, nie widząc nic, cały w sobie i pełen świętej gorączki, zapału męczeńskiego — spostzegł[1] w niej, zrzucając z siebie szaty obrzędowe, stojącego i jakby nań oczekującego Suchywilka.
Były to dwa zupełnie sobie przeciwne i nie mogące się pogodzić charaktery. Zacne oba, różne zupełnie. Baryczka na apostoła stworzony, Suchywilk na spokojnego władcę i kierownika.
Modlił się więcej Baryczka, skuteczniej od niego był czynnym Suchywilk. O ile tamten gorącym, ten był rozważnym. Pierwszy znał świat, jakim go widział z kościoła i od ołtarza, drugi jakiego się z życia nauczył.
Ks. Marcin, przeczuwając, iż mu tu grozić może rozmowa, której wcale nie życzył, starał ię[2] jej uniknąć — chciał wynijść natychmiast.
Ksiądz Suchywilk z powagą zaszedł mu drogę i pozdrowił go.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – spostrzegł.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – się.