Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 093.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wielki chłód i nieporuszona tem powaga króla, Bodzantę coraz mocniej rozjątrzały...
— Z obowiązku ojca duchownego miłości waszej — odezwał się głosem drżącym i przerywanym — przyszedłem tu... Odpowiadamy za owieczki nasze... za najmniejszą z nich, cóż dopiero za taką, której przykład świeci wszystkim, albo w ciemności ich pogrąża.
Spójrzał na króla, który słuchał, najmniej nie okazując wzruszenia.
— Miłościwy królu... pocznę od sprawy kościelnej... krzywda się stała nie tylko mieniu, ale powadze kościoła i mojej. Zabrano mi dobra...
— Wiem o tem — przerwał Kaźmirz spokojnie. — Posyłałem z tem do was ks. Jana, aby sprawę wytłómaczył. Nikt, tylko przodkowie moi majętności te kościołowi nadali, odbierać mu ich nie myślę. Stanął układ pomiędzy mną a ś. p. poprzednikiem waszym Jangrotem o zamianę; z mocy umowy tej zabrałem Złockie, dam inne dobra...
Biskup natychmiast wpadł w gorączkę wielką, którą już był z sobą przyniósł, i krzyknął:
— O żadnych układach nie wiem, żadnej zamiany nie chcę... własności kościelnej się upominam!! Idzie mi o powagę moją, o nienaruszalność mienia naszego, którego ja stróżem jestem.
I dodał złośliwie, na myśli mając Bogorję:
— Nie jestem z tych pasterzy, którzy przez