Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 218.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mając pilne na wszystko... Nie szło mu o własne dobro, ani o łaskę, któraby się wypłaciła, lecz o to serce króla, które miał niegdyś, a od sprawy Baryczki, ostygło ono dla niego. Szukał wszędzie sposobności usłużenia, i odzyskania straconej króla przyjaźni.
Zazdrośnym był nawet o Estherę, która — jak mówił, odebrała mu część serca pańskiego.
Wieczoru tego król więcej się niż zwykle wynurzał przed kochanką; mówił z goryczą — narzekał na ludzi. Esthera pocieszać się go starała, ukazując mu, ile dobrego i wielkiego dokonał za panowania swojego.
— Ludwikowi, siostrzanemu mojemu, zanadto się pragnie królestwa tego — rzekł smutnie. — Prawda, że dwa państwa połączone z sobą wielką mieć będą potęgę i łacniej się od nieprzyjaciół obronić potrafią, lecz i Polska sama, z odzyskanem Pomorzem, z wcielonem Mazowszem i zawojowaną Rusią, ostoi się o własnej sile...
Chcą, bym zszedł bez dziedzica!! Dziś mi poselstwo sprawiał Almazy, wioząc bajkę głupią, jakoby Jadwiga płochą była, a nawet z prostemi ludźmi, jak Maciek Borkowicz, zbyt blizkie zawierała stosunki.
Król rozśmiał się ramionami poruszając.
— Na Borkowicza zwalają wszystko... chcąc go widać uczynić kozłem ofiarnym. Ma związki czynić przeciw mnie, ma mi narzeczoną moją