Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 209.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wam ludzie, kogokolwiek zapytacie, iż nie waszym podarkiem gardzę, ale żadnego nigdy nie wzięłam. Łacnoby było mnie potem oczernić... a ja chcę nie posądzoną i wierną panu pozostać.
Borkowicz nalegać chciał, lecz tak stanowczą otrzymał odprawę, że się zmięszał zupełnie.
Miał przed sobą nie tę jakiej się spodziewał, niewiastę płochą, ale surowego oblicza kobietę, do której przystąpić było trudno, mówić nie umiał nawet.
Podarek nazad musiał zatknąć za suknię i stał trochę zakłopotany. Dopiero namyśliwszy się począł.
— Przed panem mnie źli ludzie podali w podejrzenie niesłuszne. Prosić was chciałem za obrońcę.
— Ja w sprawy się żadne nie mięszam — rzekła Esthera — i o tem możecie się dowiedzieć łatwo...
— Przecie mówią, że o wszystkiem wiecie! odezwał się złośliwie nieco Borkowicz.
— Widzicie, żem źle uwiadomioną — przerwała mu Esthera... bo u nas pogłoski chodziły, jakobyście w wielkiej byli przyjaźni z Brandeburgami, a fałsz to wierutny musi być, gdyście do króla przybyć potem śmieli.
Borkowicza to niespodzianie śmiałe odezwanie się jej oniemiło. Stał zarumieniony i gniewny.