Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 069.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mirz wiele — lecz tak był na duchu swobodnym i śmiałym, że go to prawie bawiło, iż miał niepostrzeżony w tłum się wmięszać i niepoznany się przemykać po mieście.
Kochan leżał, tylko co obwiązany, i rozprawiał z gospodarzem o swojem spotkaniu, — gdy na progu ukazał się król.
Jakiś czas Rawa, zobaczywszy go, nie mógł oprzytomnieć i nie wiedział co począć. Kaźmirz dał mu znak, aby odprawił świadków niepotrzebnych.
Zostali sami.
— Musisz w Pradze siedzieć — rzekł Kaźmirz prędko — ja jadę tej chwili. Pilnujże mi tu Rokiczany. Słowo mi dała. Trzeba, abyś ją wyprawił do Krakowa, a naprzód do Tyńca, gdzie Opat ślub nam da... Niech jedzie, niech co najprędzej jedzie — a ty, kiedy się tak złożyło, razem z nią.
Wierzynek ci przyszle pieniądze. Zwlekać nie dawaj.
Kochan nie miał czasu odpowiedzieć słowa, król już się otuliwszy płaszczem, z wesołą twarzą nazad zawracał.
— Rana ci się wynagrodzi, boś ją dla mnie dostał — dodał — nie frasuj się zbytnio. Przybywaj skoro... zdrów bywaj...
O ile mógł dla ręki, pochylił się Rawa do kolan króla, który raz mu się jeszcze dobrotli-