Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 023.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A! miłość — z szyderskim uśmieszkiem przerwała Krystyna — nie przychodzi tak prędko... królowie nawykli, aby im służyło wszystko, a uczciwa niewiasta o takiej miłości słuchać nie powinna.
— Nie gniewajże się, piękna Krystyno — zawołał król, śmiejąc się. — Obrazić bym was nie chciał, raczej zjednać sobie...
— Nie czuję się godną tego — odparła wdowa. — Może być, że W. królewska mość spotykał w życiu takie, które się dały wziąć na jeden uśmiech i słowo — ja, do nich nie należę...
— Nie żądam nic więcej, nad trochę życzliwości — rzekł Kaźmirz — i choć piękna Krystyna bardzo jest srogą, nie wyrzekam się nadziei, że bliżej poznawszy mnie, łaskawszą będzie...
Rozmowa króla z Rokiczaną powszechną już zwróciła zwróciła[1] była uwagę, pokazywano ich sobie palcami. Wdowa była i radą, i dumną, ale musiała okazać przed ludźmi, jakby drożyła się z sobą i natychmiast wymknęła, szukając niewieściego towarzystwa. Odchodząc jednak, wbrew temu, co usta rzekły, spojrzała na króla wielkiemi oczyma tak wyraziście, uśmiechnęła się tak uprzejmie, iż serce mu żywiej uderzyło...
Zabawy na dworze przeciągnęły się do późna. Nazajutrz jeszcze Kaźmirz miał w Pradze pozo-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; zbędne powtórzenie wyrazu zwróciła.