Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom I 205.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Głowa, głowa mnie znowu boli — cicho i bojaźliwie odparła Anna.
— Jak nie ma boleć! — prawie szydersko poczęła stara, biorąc się w boki — kto cały dzień stęka, piszczy, narzeka jak wy, musi w końcu napytać biedy.
Nie trzeba się tak pieścić.
— Żalińska moja! — z wymówką odparła Anna — możeszże ty mi to wyrzucać?
— Ależ bo w istocie królewianko moja — wołała ciągnąc dalej ochmistrzyni — sami już nie wiecie czego chcecie?
— Na ten raz, Żalińsiu, chcę tylko odpocząć — odezwała się królewna — Dosia posiedzi przy mnie. Dobranoc.
Odprawiona tak ochmistrzyni usta zagryzła.
— Ja wiem, że moje usługi już teraz niemiłe i niepotrzebne — ciągnęła dalej — ani ja, ani Matyasz nie mamy łaski.
— Jesteś niesprawiedliwą — słabym głosem poczęła Anna — bądź pewną, że serca nie straciłam do ciebie, ale... proszę cię... w tej chwili daj mi spocząć... głowa boli bardzo.
Żalińska porwała się gniewna, i niezrozumiałego coś mrucząc, wybiegła szybko, stukając drzwiami za sobą, co królewna zniosła cierpliwie.
Tym sposobem uwolniwszy się od Żalińskiej, rozkazawszy Dosi opatrzeć drzwi, Anna w łóżku