Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 221.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mówmy lepiej o pannie Dorocie — dodał korzystając z tego, iż zdawała się złagodzoną — Prawdą jest, że ja pannę śledzę, bo się boję...
Panna wierzy Francuzom, a to są ludzie bez czci i wiary, gdy o kobiety chodzi. Oni sobie z ich łez nic nie czynią!
— Gdzieżeś to ich tak poznał? — szydersko przerwała Zagłobianka.
— A no, dosyć było patrzeć od czasu jak tu są — rzekł Talwosz.
Spojrzała na niego z góry dziewczyna.
— Wy ani ich języka nie rozumiecie, ani obyczaju — rzekła — nie wiecie jak oni miłować umieją. U was wszystko od siekiery, nawet miłość.
— Tak, panno Doroto — rzekł Talwosz — ale od siekiery wyciosane trwa cały żywot, a ich piórka wiater zdmucha!
Zagłobianka nic nie odpowiedziała.
Ta rozmowa i kilka podobnych wcale nie wpłynęły na sposób jej postępowania. Zdawała się lekceważyć Talwosza szpiegowanie, pewną będąc, że on jej nie zdradzi. Umiała się nim nawet posługiwać, gdy było potrzeba, a nieszczęśliwa ofiara ta szła posłuszna, choć serce pękało.
Żalińska wzięła na siebie szepnąć o tem Annie, iż lęka się, aby który z Francuzów Dosi nie bałamucił.