Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 209.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wołali Zborowscy — niech więc i on ukarany zostanie.
Król milczał — dnie schodziły.
Dowiedział się kasztelan wojnicki, że go obwiniano.
— Dam więc i ja gardło! Gotówem — zawołał poszedłszy do króla — ale niech ze mną morderca ukarany zostanie. Pójdę sam do więzienia, położę głowę na pieńku!
Król zimny — ani Tęczyńskiego stracić, ani Zborowskich sobie narażać nie chciał — milczał.
Dokoła niego wiły się jak nici niewidzialnej pajęczyny intrygi, na jedną i drugą usiłujące go pociągnąć stronę.
Szlachta tymczasem warczała groźno, zbierała się tłumnie, wołała senatorom:
— Czyńcie powinność waszą.
Posłano referendarza Czarnkowskiego do senatu z domaganiem się, aby on króla skłonił do wyroku.
Wyrok się ociągał.
Dwa dni upłynęły, w mieście najróżniejsze chodziły wieści, sama zwłoka dowodziła, że Zborowscy mieli na dworze obrońców... oburzenie wzrastało.
Wapowska, która dnie i noce klęczała modląc się u zwłok męża, wstała.
Nie mówiła nic, głos zasechł jej w ustach,