Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 179.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nich stracone. Paryska mieszczanka więcej ma dowcipu niż te panie najświetniejszych imion.
— Wyjątek musicie uczynić — odezwał się król — dla tej panienki z fraucymeru Anny, która Paryżanką i księżniczkąby być potrafiła, nietylko pięknością ale dowcipem.
— Tak — zamruczał Villequier — ale zuchwalstwo i odwagę ma czysto polską, a niewieściego mało.
— Dziwnie piękną się wydawała — odparł Henryk — gdy czasu wjazdu po męzku była przebraną.
Souvray, jeden z ulubieńców króla, rozśmiał się.
— Lękam się wielce o tę piękność — rzekł — chociaż broni ją to, że do Infantki należy.
Do pokoju króla wszedł w tej chwili młody Jourdain, który się liczył do najmilszej królowi garstki jego towarzyszów.
— Na jutro gotuje się nam bodaj dramatyczny turniej — rzekł złośliwie. — Samuel Zborowski zatknął na placu swoję włócznię i postawił tarczę, ofiarując się na cześć króla z równym sobie stoczyć bój.
— To będzie igraszka — odparł Henryk. — Zmówią się z kimś pewnie, aby sobie zbytniej nie zrządzili szkody.
— Nie wiem — dodał Jourdain — ale zdaje mi się, że jeśli było co ułożonego, to się nie