Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 157.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pastliwie, jakby do niej też miał szczególne poselstwo. Nie przeszkadzało mu to bawić Infantki, rzucać dowcipami, odegrywać zarazem rolę starych, młodych, dzieci i pań, których głosy przybierał z kolei.
Ze wszystkich siedzących u stołu, tylko królewna, dwie panie cokolwiek i Zagłobianka rozumiała dobrze po włosku. Parę też razy wmięszała się do rozmowy bardzo zręcznie, co Włocha jeszcze więcej ożywiło.
Rzucił jej przez stół parę komplementów, które zapłaciła śmiałem wejrzeniem.
Pod koniec obiadu dosyć nadworowawszy przy królewnie, coraz coś nowego wymyślając dla zabawy, Mago począł biegać około stołu i z mimiką przedstawiać razem dwu kłócących się z sobą o piękną panią młodzieńców. Zmieniał tak twarz, postawę i głosy, że w istocie zdala zdawać się mogło, iż nie on jeden, ale dwu innych było ludzi. W tej wędrówce około stołu, skończywszy scenę wybornie odgrywaną, za którą królewna podarek kilkadziesiąt skudów wartujący przynieść mu kazała, Mago znalazł sposobność rozmówić się z pięknem dziewczęciem, tak że nikt nie spostrzegł tego.
— Signorina! — rzekł żywo — klnę się na piękne oczy twoje, iż mam do was polecenie, ważniejsze może niż to, które królewnie przyniosłem.