Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 024.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tolerancyą. On i Bazin przy nim będący podówczas, nie gardzili zdobyczą najmniejszej muszki, przymilali się szlachcie, jednali ludzi drobnych i małego znaczenia, dobijali się popularności.
Cesarscy posłowie zabiegali po cichu i tajemnie, oni działali otwarcie, mówili głośno.
Przybywającym do kasztelana Wysockiego w gościnę pokazywano dwa piękne wizerunki księcia Andegaweńskiego, uśmiechniętego łagodnie, wyświeżonego, spoglądającego z serdecznością wiele obiecującą, z wyrazem dobroci ujmującej.
Ponieważ w cesarzu obawiano się nieprzyjaciela swobód, Montluc zaręczał, że Henryk gotów je jeszcze rozszerzyć i zobowiązać się do zachowania dawnych nietkniętemi.
Różnowiercom zapewniano swobodę sumienia; wszystkim najszczęśliwsze, błogie, obfitujące w złoto panowanie, mlekiem i miodem płynące.
Młody pan lubił się bawić, nie obce mu były też sprawy rycerskie i żołnierzem być miał mężnym, wodzem rozumnym.
Dla wielu już to za nim mówiło, że Niemcem nie był; inni podnosili siłę i znaczenie Francyi, która w przymierzu z Polską w szachu mogła trzymać cesarstwo.
Każdy od Montluca wyjeżdżał rozmarzony, upojony, gorącym zwolennikiem Francuza.
Głoszono też po cichu, że królewna Anna,