Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 016.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Szanuję ją, ale jej swojej poświęcić nie mogę — rzekła królewna. — Wy, ojcze kochany, nie przekonacie mnie. Myślałam długo, wzywałam Ducha świętego, a com postanowiła to uczynię i będzie co Bóg da! Pojadę do Łomży.
Biskup milczał, królewna dodała łagodnie.
— Wy ze mną, nieprawdaż?
— Muszę — rzekł ksiądz Wojciech zcicha — choć zaprawdę przeciwko tej podróży samowolnej protestuję.
— Nie sądzę, abyście wy, mój ojcze, albo pan wojewoda Uchański wstrzymywać mnie gwałtem zamierzali. Wy donieście, co ja czynię, a ja postąpię, jak mi lepiej.
— Powietrze jeszcze daleko! W Płocku o niem nie słychać! — odezwał się biskup.
— Nie czas będzie wyjeżdżać gdy nadejdzie — sucho rzekła Anna.
Ksiądz chełmski nie odpowiedział, szukał w głowie co mogło spowodować to nagłe wyjazdu postanowienie; domyśleć mu się było trudno czegoś, prócz łatwiejszych z Litwą układów, gubił się w przypuszczeniach.
Cesarskich wysłańców, czy francuzkich może, królewna tem bezpieczniej myślała przyjmować?
Anna przechadzała się po komnacie, nie okazując najmniejszego wzruszenia. Weszła w tej chwili jedna z kobiet, dopytując o jakieś rozpo-