Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 243.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie otumanił i nie zadał mu czego, bo niesłychana rzecz żeby znagła mu zbrzydły łowy i wszystko czém się wczoraj zabawiał!! Uciekaliśmy, uciekali z Krakowa, a teraz na łeb na szyję, z powrotem!
Jechali ledwie przystając i podnocowując, pasąc mało i krótko konie i psy, zmęczeni wszyscy aż do Krakowa samego. Gdy już Wawel widać było, stała się w księciu zmiana jakaś, zawahał się, jakby nazad w lasy chciał uciekać. — Zatrzymał konia, brew namarszczył, począł mruczeć, coś mu w niesmak było, konia targał, obracał nim, aż spiąwszy go nogami poleciał pędem na zamek. Tu przybywszy, jak stał poszedł do swych izb i zamknął się.
Miał dawniéj stały ten obyczaj książę, iż wprost z konia do pani Agnieszki szedł ją przywitać, która zawsze dla powracającego czulszą się okazywała.
Zadziwili się wszyscy gdy ani spytał o żonę.
Po godzinie oczekiwania posłała księżna Dobka zapytać Holszy, czy łowy złe były, albo się na nich co stało?
Łowczy nic powiadać nie chciał — ramiony ruszył i zamruczał.
— Czegoś nie swój!
Wyczekawszy późno do wieczora, Agnieszka niespokojna sama poszła do męża. Znalazła go leżącego z głową w dłoniach. — Nie bardzo ją