Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 214.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Łowczy przez okno wyjrzał trochę...
— Gdyby tak wedle znaków sądzić, rzekł, śnieg za pasem powinien być. — Lasy szarzeją, a na niebie chmury jak pełne wory ciężkie wiszą.
— Co z księżycem? spytał książe.
— Ku młodzikowi się zabiera! odparł Holsza.
— Gotujże psy i łowiectwo twoje dokończył książe, byle śnieg pruszyć począł — w drogę! Ho! Ho! pociągniemy daleko! pohulamy po lasach! Żywności wziąć dostatek, posiedzimy w puszczy bodaj miesiąc. — Tam! dobrze!!
Rozśmiał się weseléj. — O! tam dobrze!!
— Dobrze, miłościwy panie! potwierdził Holsza.
— Nieprawda? niema to jak las a bór! odezwał się Władysław swobodnie, ja wolę las niż dom, a zwierza niż ludzi! Ej! tam to życie! nieprawda Holsza?
— Prawda, miłościwy panie.
Uderzył go dłonią szeroką po nachylonych ramionach.
— Tam ja nie książe a król! mówił Władysław — tam my panami, Holsza? Pociągniemy puszczami daleko — daleko! póki puszcz nam stanie! Tylko paszy nabrać dużo dla koni i dla nas. — Jak ci się zda? będzieli zima tęga?
— Tak ludzie wróżą!
— A! niechby była tęga! mówił książe. Gdy błota staną, rzeki staną, stawy zmarzną jedź wówczas gdzie oczy poniosą! Nieprawda, Holsza?