Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem tom 1 081.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dy swoje opowiadał, narzekał i uniewinniać się starał. —
Nie wesoło tu było a nad miarę gwarno, bo się sobie obżałowani wzajem zwierzali. — Jaksa wszedł na tę wrzawę, szukając sobie miejsca, a znajoméj twarzy nie znajdując, w rogu stołu skromnie zasiadł na uboczu. Ziemianie go, jako niepozornie ubranego, poczęli mierzyć oczyma, że się ku nim zbliżył, i zdawali wejrzeniami chciéć odegnać, gdy nie młody człeczyna pomiędzy niémi siedzący, ciekawie mu się jął przypatrywać.
Była to postać, nawet w tym tłumie pełnym osobliwszych ludzi, uderzająca dziwotą. Niewiadomo było na pierwszy rzut oka, czy więcéj go na szerokość czy na wysokość urosło, tak mały był a otyły. Twarz téż miał ogromną, z oczyma maleńkiemi, wargi wielkie, usta szerokie, brodę rzadką, a głowę niemal łysą. Opięto odziany zdawał się ledwo w sukni mieścić.
Spojrzał nań Jaksa i jakby się go domyślił czy poznał, patrząc nań, uśmiechu na ustach powstrzymać nie mógł. Gdy się tak mierzyli oczyma, ów rozrosły wszérz człek ręce rozstawił, za stół chwycił, podniósł się. Nie wiele go przez to przybyło. Drgnęła deska na któréj oparł ręce, zadźwięczały stojące na niéj dzbany i kubki. Wnet dobywając się z miejsca swojego pośpieszył zdyszany do Jaksy, który na powitanie go powstał.