Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 173.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ściańskich tradycyach sztuki pierwotnéj, nakréślili na ścianach tego właśnie domu, naówczas zajmowanego przez p. Bartholdy.
— Jakto? — wmieszała się gospodyni, podchodząc ku nim — pan nie oglądałeś jeszcze tych pięknych obrazów, dla których tu ciągle, codzień przychodzą mnie nudzić Anglicy? Pójdź-że pan, ja mu je pokażę sama.
Złożyło się właśnie w téj saméj chwili tak szczęśliwie, czy tak niefortunnie, że pana Ferdynanda księżna do siebie zawołała, a pani Liza sama już musiała gościowi towarzyszyć do drugiego pokoju, co ją troszeczkę zmieszało.
Zatrzymała się, zamyśliła.
— Wiész pan co? — rzekła, gdy już miała się ku drzwiom skierować. — Oglądać te freski po nocy, przy świetle niedostateczném, to znaczy pozbawiać się dobrowolnie całego wrażenia, jakie one uczynić mogą. Piérwsze wejrzenie na dzieło sztuki powinno być obrachowaném, bo ono często szkodzi i zostawia po sobie w umyśle wrażenie niezatarte. Wprawdzie mógłbyś je pan potém widziéć we dnie, ale toby już nie było toż samo...
Wiktor wstrzymał się i cofnął od progu.
— Masz pani wielką słuszność — rzekł — uwaga jest niezmiernie trafna. Piérwsze wrażenie pozostaje niezatartém. Nie chcę dziś widziéć fresków, a poproszę p. Ferdynanda, aby mi je którego innego dnia, nie trudząc pani, pokazał.