Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 165.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gle i anologicznie z prawami bytu materyalnego. Mówmy sobie na pociechę, że co jest konieczném, musi być na cóś potrzebném.
Księżna zlekka ziéwnęła. Postrzegłszy to, hrabia August się uśmiéchnął.
— Nie moja wina — rzekł półgłosem — iż księżna się nudzi. Hrabia Filip przyniósł dziś zarodek nudów tych z sobą.
Obwiniony, nie gniéwając się iż go oskarżono, skłonił głowę, jakby się przyznawał do grzéchu.
— Przepraszam, jeżeli mimowolnie zatrułem rozmowę — odezwał się. — Proszę mi naznaczyć pokutę; będę się starał ją spełnić.
— A, dobrze — wyrwała się Ahaswera — za pokutę powiédz nam pan jaką plotkę, któraby wszystkich zaciekawiła, poruszyła, a choćby rozśmiészyła.
— O! wszystkich to trudno — wtrąciła księżna Teresa. — Ja za siebie i za gospodynię ręczę, że nas dwóch plotka nie zabawi.
— Zatém — poprawiła się Ahaswera — skomponuj nam, hrabio, cóś takiego, coby choć kilka osób odżywiło, bośmy skostnieli od waszych mądrych rozpraw o duchu, materyi i krytyce.
Hrabia Filip udał zamyślenie głębokie, chociaż mu się usta nałogowo śmiały.
— Boję się — rzekł. — Gdybym zaczął komponować, a puścił cugle wyobraźni, mógłbym nie zachować téj miary, którą panowie zalecają.