Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 146.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Źlem się wyraził — rzekł. — Książki te; które mi z kraju nadesłano, dlatego tylko może chwilowo mnie zasępiły, poruszyły, że nielitościwie amputują organiczne części przekonań, z któremi urosłem, które sobie przyswoiłem. Przy każdéj takiéj amputacyi cierpi pacyent, ale często ona mu życie ocala.
— Bądź-że łaskaw, mów jaśniéj, o co to idzie? — zapytał, przysuwając się, hrabia August.
Filip oglądał się, uśmiéchnięty tryumfująco.
— Nadeszła nareszcie chwila opamiętania — odezwał się; — zaczynamy léczyć się z naszych przestarzałych wyobrażeń o sobie samych. Dotąd widzieliśmy w przeszłości własnéj same tylko strony jasne, pisywaliśmy sobie apologie, pochlebiające narodowéj dumie; historya nasza zbyt wielu miała bohatérów. Nareszcie skalpel krytyki zaczyna te chorobliwe narośle miłości własnéj ekstyrpować.
Namarszczył się, słuchając, hrabia August.
— Co? co? — podchwycił, spoglądając na Filipa. — Niedobrze rozumiem.
— Odebrałem kilka książek nowych — odparł trochę niecierpliwie zagadnięty. — Widzę w nich postęp, krok naprzód Nowsi pisarze starają się nam pokazać nagą prawdę. Jest ona przykrą i gorzką, nie przeczę, ale będzie zbawienną. Mieliśmy już dosyć tych ideałów szlacheckich, wąsatych, butnych, zarozumiałych, krzykliwych, szablistych, z Panem Bogiem zapanbrat. Czas