Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom I 123.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zawsze hermetycznie zamknięta, a w niebytności artysty, stara gospodyni Anuncyata nie dawała się niczém skorumpować, aby wpuścić do przybytku. Trzęsła głową posiwiałą, wywijała rękami, czarnemi i powtarzała uparcie:
No — no — no! e chiuso! chiuso!
W mieszkalnych izdebkach Wiktora, oprócz wielkiéj ilości najrozmaitszych książek podartych nieposzanowanych, porozrzucanych, leżących pod kanapami, na kominach, na szafach, na stołach, a nawet na podłodze, nie yło bnic więcéj, mogącego zajęcie jego lub powołanie oznaczać.
Wielkiéj dbałości o porządek wcale tu widać nie było; że Anuncyacie zakazano tykać ksiąg i papiérów i z miejsca je poruszać — obchodziła je z poszanowaniem, dając się na nich i koło nich gromadzić pyłom i śmieciom.
Z mieszkania niełacno się téż było domyślać stanu kieszeni gospodarza. Płacił on bardzo regularnie, nie targował się zbytnio, ale dla siebie był oszczędnym i życie prowadził skromne, jak gdyby tym artystą wistocie był, którego się imienia wypiérał.
Stara gospodyni narzekała na fantastyczność człowieka, który nigdy prawie nie powracał w pewnych i oznaczonych godzinach, absentował się, nie opowiedziawszy, tygodniami, a czasem znowu w domu siadywał zamknięty, żywiąc się najdziwaczniéj niewiedziéć czém, jak anachoreta.