Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 603.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się jak stado dzikiego ptastwa po wystrzale myśliwca. Aza zawołała na swoich, Aprasz, jego dzieci, baby, co żyło skoczyło do kijów, do siekier i wrzawą niesłychaną zapełniło dolinę.
Cyganie nie wiedząc jeszcze dobrze co się stało, sądząc się napastowani krzyczeli:
— Katarsot? katarlos? (zkąd? kto to?) — Marysia upadła na ziemię jak nieżywa ze strachu, zakrywając sobie oczy; Tomko wyrywał się i szamotał; i możeby jakim krwawym razem skończyło się to zamieszanie, gdyby Rataj nie krzyknął głośniéj od wszystkich:
— Czekajcie, słuchajcie, cyganie, poganie, psie plemie; nas dwóch, toć was nie pojémy.... A ty głupi Lachu, co masz od szczęścia uciekać, jak długi do nóg ojca razem z nią....
— Ja do domu nie powrócę! — zawołał zapamiętały Tomko.
— Cicho! milcz — przerwał żebrak — ojciec ci przebaczył, powrócicie we dwojgu.... Do nóg staremu, do nóg!
Na te słowa Tomko, któremu Rataj puścił rękę, osłupiony stał chwilę, a potém skoczył, objął i począł nogi ojca całować; ale Marysia usłyszawszy