Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 602.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zdaje mi się, że czuję jak je każdy wiatr przynosi, jak mię z nóg walą i suszą duszę moją.
— No! to powracaj nazad! — rzekł Rataj.
— Ja! alboż mogę? — westchnęła dziewczyna. — A! nigdy już! nigdy! pomiędzy tamtych ludzi, na śmiech, wzgardę, na przekleństwo!
Rataj mocno kaszleć począł, a tak robił piersią, że go o staję słychać było.....
— Ot, co mi dasz Marysiu, — rzekł — to cię odprowadzę do domu?
— O! jabym tam i sama trafiła, gdyby mi wolno było — odpowiedziała dziewczyna — lepiéj tam Lacha zaprowadź...
— Nie mówże tego Marysiu — oburzył się Tomko — wiész, żem przysiągł, i nie opuszczę cię nigdy.
— Nieszczęście! nieszczęście! — zawołała Marysia, i twarz utuliła w dłonie.
Wtém Rataj się zerwał, wyprostował i obrócił twarzą po za siebie; a na znak ten umówiony, z blizkich krzaków jakby cudem wystąpił stary Choiński, który całéj wysłuchał rozmowy.
Zaledwie blask ognia oblał twarz jego, a krzyk Tomka, którego żebrak silną uchwycił dłonią za rękę, rozszedł się po lesie; cały obóz cygański ruszył