Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 600.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ruszycie. A! czyż to się godzi dobrych rodziców tak rzucać... O! gdybym ja takich miała!
— Chybabyś ty wróciła ze mną, inaczéj nigdy — rzekł Tomko — nigdy...
— O doloż ty moja nieszczęśliwa — zawołała Marysia.
— Gdzie ty, tam i ja! albo się zatracę! — dodał chłopiec.
Rataj wydobył z torby kawał chleba i począł go krajać powoli. Aza zbliżyła się, stanęła i przysłuchując rozmowie wpatrywała się w starca, a dziki uśmiech błądził po jéj ustach.
— Poszaleją rodzice starzy — zawołała — poszaleją! Dobrze im tak, chcieli innego szczęścia dla syna, niechże innego syna szukają...
— Kobiéto! ty chyba nie masz dzieci! — odezwał się Rataj surowo.
— Nie mam! i mieć ich nie chcę — odparła dumnie Aza — póty z nich pociecha, póki wiszą przy piersi; na ziemię skoczywszy, chléb ci tylko z gęby i spokój z duszy wydzierają: nie prawda stary?
Rataj głową potrząsł.
— Nie, nie! — dodała Aza — już ani ona, ani on do was nie powrócą: muszą iść z nami! To dziecko