Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 596.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

deszła, Rataj wóz poleciwszy zostawić z chłopakiem w gęszczach, sam z Choińskim i Bartkiem począł prowadzić piechotą.
Wprędce jednak namyśliwszy się, znowu za sobą koniom iść kazał. Tu dopiero pokazało się, że lepiéj czasem oczu nie mieć, bo dla jednego Rataja nocy nie było; wiódł ich jak we dnie, ani na chwilę się nie zastanawiając i ani razu nie zgubiwszy drogi.
W milczeniu tak zbliżyli się ku dolinie zewsząd pagórkami opasanéj, wśród któréj stary Choiński pierwszy dostrzegł rozpalone ognie. Zatrzymali się na wzgórku i podkradając pocichu, ujrzeli widok malowniczy, dziki i w swoim rodzaju dziwnéj surowéj piękności.
Cały tabor cyganów leżał w dolinie u wielkiego ogniska, rozpalonego pod rozłożystym dębem wypróchniałym. Szatra płócienna przyparta była do pnia jego i przytwierdzona do grubych pokręconych gałęzi. Tuż stał wóz i para spętanych koni się pasła.
Widać było kociołek (kakabia) na trzech laskach zawieszony nad ogniem, zwijające się przy nim baby i siedzącą z głową na rękach opartą Azę, i leżą-