Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 595.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Choińskiemu nie w smak było brać z sobą na wóz żebraka, ale cóż miał począć; Rataj tylko się za koszyk pochwycił i rześko wskoczył do środka.
— Wy Bartku za nami — rzekł Choiński.
Zacięli konie, i daléj w las manowcami, jak dziad pokazywał.



Od Rudni i budek Rudeńskich, przestrzeń lasów przecinana tylko polankami i łąkami, na których stoją odwieczne dęby i brzozy, ciągnie się bez przerwy prawie do saméj galicyjskiéj granicy, któréj szlak przechodzi wzgórzystém zaroślem. Mało kto tak znał dobrze tę okolicę jak Rataj stary, który póki oczu nie postradał przekradał paczki, a i teraz jeszcze w sakwie pod pozorem żebractwa, niejedną kontrabandę modląc się przemycał. Wszyscy nad granicą uwijający się żydkowie i ich pomocnicy, byli mu doskonale znajomi: żadna w lesie kryjówka nietajna, a ścieżkę każdą tak opisywał, że Adam wydziwić się nie mógł, jak on bez oczów wszystko tak mógł pamiętać.
Bili się tak po lasach dzień cały po szkaradnéj drodze, dwa razy trochę oddychali, a gdy noc na-