Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 582.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dął płomyk i susz rozpalił, wprędce téż zdmuchnął ten stos pogrzebowy, a ogień buchnąwszy do góry, opadł i zagasł w mgnieniu oka: świst tylko wiatru, który zdawał się z sobą unosić słowa cyganki, rozległ się po okolicy.
— A teraz daléj! daléj w świat! — ozwała się schodząc z mogiły Aza — w świat córko cygana.. Pamiętaj, że ci ojca zabili gadziowie... pamiętaj!



We dwa dni potém pan Marcin z budek Rudeńskich powrócił do domu ze Stawiska, i znowu zatrzymał się u wrót podwórka Choińskich.
Adam siedział u chléwka na kłodzie i chmurny fajkę palił, która mu co chwilę zagasała.
— Dzień dobry kumie!
— Dzień dobry waszeci... A co? może znowu z żytem?
— A zkąd go nabrać? Jadę ze Stawisk od młyna.
— No, to jedźże z Bogiem — odrzekł pan Adam — a jaką tam miarkę biorą?
— Dziesiątą z czubem — odezwał się Marcin wzdychając — Ot! jaki to czas! Ale, ale kumie, mam i nowinę dla was zanadrzą.