Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 575.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzyła w to przeznaczenie jakieś, które ją gnało za cyganami, jedyną rodziną przyznającą się do sieroty; bolała, ale nie widziała sposobu zmienić tego losu, i zakrzątnęła się wyborem do drogi.
Zamknąwszy drzwi chaty, pobiegła do Sołoduchy, któréj nie zastała w domu; potém do Semenychy odnosząc jéj motki i przędzę.
Zdziwiła się starucha zobaczywszy Marysię w dzień powszedni, a więcéj jeszcze, gdy w jéj ręku niedoprzędzone lnu dziesiątki ujrzała.
— A co to? — spytała.
— To matko — odparła całując ją w rękę sierota — to reszta przędziwa: już go wam nie doprzędę.... bo idę.... idę służyć.
— Jakto? ze wsi? dokąd? po co?
— Niedaleko.... nie wiem, do Rudni — zająkując się odpowiedziała Marysia.
— Do kogo?
Dziewczynie strasznie ciężko było kłamać pierwszy raz w życiu, i kłamała tak niezręcznie, że stara głową kiwając, zrozumieć jéj nie mogła,
— Róbcie sobie co chcecie — dodała starucha — ale pamiętajcie duszy jeno nie gubić; dotąd byłaś poczciwą, siedziałaś doma, a chleba ci nie brakło;