Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 569.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

moja i śmierć matki na twoje spadnie sumienie..... To jedynak u nas; ja duszę gubię żeby go wyprowadzić na ludzi, a miałbym pozwolić, żeby sobie fartuchem świat zawiązał?
Stary z gniewu przechodził powoli w prośby prawie, i niemi skuteczniéj pewnie niż łajaniem dotknął serca Marysi.
— O! na Boga klnę się wam — zawołała żywo — nie chciałam i nie chcę być wam przyczyną umartwienia: zrobię co każecie, byleście mnie nie przeklinali.
Łzy jéj i te słowa uczucia pełne, trafiły do serca szlachcicowi, który pragnął już tylko wyrwać się co prędzéj: tak go jakoś samego dziewczyna obałamuciła, tak czuł w jéj ustach prawdę, cierpienie, i wyrzucał sobie niemal popędliwość swoję.
— Cóż onabo winna — począł myśléć — to temu gałganowi daćby ze sto bizunów...... ale ba! młody téż, krew nie woda, a dziewczyna gdyby jabłko.... Licho ją tu nadało; żebym wiedział, nie dałbym go do Stawiska... Żeby do licha gdzie powędrowała.... możeby ją z głowy sobie wybił. Ot, gdyby nie Marcin i nie jego żyto, byłby ten wisus nieszczęścia i wstydu narobił; ale natrę ja mu uszy!