Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 568.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie wiem czy Marysia słyszała to czy nie, czy odwołała psa; ale Sierotka ustąpił, a Choiński rozglądając się ciekawie, wszedł do chałupy.
Tu nędza sieroca, a przy niéj ład i porządek w ubogiéj lepiance, uderzyły go widocznie: oniemiał na chwilę, musiał powoli w głowie wystawiać sobie to życie, tę pracę ważyć, która je utrzymywała.
— To jednak nielada dziewczę — mówił w duchu — jak to ona sobie rady daje! Bóg wié, może z grzechu żyje, ale nie głupia być musi.
Marysia stała obyczajem dziewcząt wiejskich przy piecu i płakała; stary już począł wcale innym głosem.
— Ej! słuchajnobo.... nie zjem cię przecie, nie jestem zbój, złego ci nie zrobię.... Ta ty sama to musisz rozumieć, żem nie na to syna hodował, żeby go z lada cyganką żenić: mnie i matce życiaby to skróciło...
— Alem ja nic nie winna! — powtarzała rozpłakana dziewczyna.
— Nie prowadźże na głowę swoją przekleństwa naszego, i niech go więcéj oczy twoje nie widzą — rzekł stary. — Ty myślisz może żarty, a to śmierć