Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 553.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A co gadać mają, kiedy ja tu! — ofuknęła ją baba, — ja cię do złego nie poprowadzę; słuchaj mnie tylko, wszystko dobrze będzie. Cyt! cyt!
Położyła palec na ustach, a tuż tętent siwka dał się słyszéć. Marysia nie wiedziała już co począć, rzuciła się ku drzwiom, ale baba posadziła ją na ławie, i otworzyła je nieco, a Tomko wszedł jak piorun.
Wpadł i prost do dziewczęcia, chwytając ją za ręce:
— Marysiu! serdeczna Marysiu, nie uciekaj! — rzekł zadyszany — nie bój się, tyś mi milsza nad życie! Choć chwilkę pozwól pobyć z sobą gołąbko moja; a jak każesz, to pójdę!
Baba uśmiechnęła się, Marysia zdawała się tracić przytomność i powiodła ręką po czole.
— A! to nie gubże mnie — odezwała się drżąca wyrywając się od niego — kiedym ci miła jak mówisz, nie trujże mi życia!
— Ja! jabym za ciebie w ogień skoczył.
— O! nie mówcie słów takich! nie mówcie, bo im nie uwierzę. Wy się ożenić ze mną nie możecie; na co daremnie gubić sierotę? Rodzice wam nie pozwolą.