Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 530.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nasłuchałam się, że włosy na głowie wstają... Cyganisko się w końcu obwiesił!! Brudy i szkarady: potrzeba ci było tam nosa wtykać?
— A! kiedyżto ładna jak drugiéj w życiu nie widziałem! — zawołał Tomko — a poczciwe, a skromne!
— E! pluń ty mi na to! A zkąd się tu u niéj poczciwość ta i skromność wziąć miała... Widać tylko durzy ludzi... Ej! ostrożnie Tomku, ostrożnie bo się doigrasz! Dziewczyny mi téj więcéj ani patrz! Mało masz szlachty, coby każda za ciebie poszła... to się żeń już lepiéj, niż masz tak bałamucić.
Długo jeszcze w ten sposób mówiła pani Adamowa; słuchał jéj syn w milczeniu, ale znać było, że do serca mu to nie szło, i matka pomiarkowała, że przekonać nie musiała, bo ciągle w jedno biła, powtarzając swoje, a słowa z niego nie mogąc wywołać. Gdy nareszcie milczący odjechał, rozpłakała się usiadłszy na ławie. Biedna kobieta przebiegła w myśli wszystkie możebne skutki synowskiéj namiętności, i drżała nad dziecięciem, chciała go już z leśniczostwa odebrać, to daleko