Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 526.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pan Adam nie dawał mu jednak próżnować i bąki strzelać; oddawał go naprzód do parafialnéj szkółki, potém na służbę choć lekką do Mińska, abyto niby coś robił. Że niedaleko otrzymał miejsce, widywali się z rodzicami niemal co tygodnia, bo jeżeli Tomko nie przybył, to Adamowa kałamaszkę zaprzągłszy, jechała do niego się dowiedziéć.
Stary był doma, i matuś aż na próg wybiegła, gdy kopyta siwego zatętniły na podwórku. Pan Adam wybierał się tego dnia gdzieś na jarmark, i wóz już stał przygotowany przed chatą, a on sam we drzwiach wdziewał szaraczkową kapotę, gdy się syn przystawił. Choć się krzepko trzymał, pan Adam nie był już młody: włosa miał jeszcze dosyć, ale szpakowatego, twarz do zbytku może rumianą i ogorzałą, oczki szare biegające, usta szerokie i uśmiechnięte a nad niemi wąs szczególnego rodzaju. Kształt jego wymyślić musiał ktoś, co wąsa ogolić żałował, choć znał z doświadczenia niedogodności jego i zapobiedz im usiłował przemyślnie. Coś to było na kształt siwego sznureczka, w równém oddaleniu od ust, by w potrawy nie zaglądało, i od nosa żeby go tabaką nie walać; niepostrzeżona prawie linijka twardo stoją-