Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 512.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak zwyczajnie bywało wsparty na drzewie zdaleka, ale wybiegłszy na wał zielony, srodze ujadać na nią zaczął. Cyganka stanęła rozglądając się i w téjże chwili spostrzegła podniesioną głowę Marysi, któréj nazwiska wiedziéć, żeby ją poznać nie potrzebowała. Było coś w rysach dziewczęcia znamionującego jéj pochodzenie, przypominającego Tumrego, i zamglone wspomnienie ukochanego wydobyło się z piersi Azy, stając przed jéj oczyma w postaci jego dziecięcia. Serce jéj biło gniewem na świat cały, co jéj odebrał kochanka: z pragnieniem zemsty na ludzi i łza gorąca pociekła z czarnego jéj oka.
— A Bynk! przeklęła pocichu — to ona! to jego córka! Tumrego ciaj! Jaka śliczna! jaka śliczna! Ja nawet nigdy nie byłam taką! I poszło to między gadziów na sieroctwo, na poniewierkę i nędzę, w niewolę, przykute do mizernéj khery! (chaty).
Aza stała mrucząc te słowa i wciąż patrzała na Marysię, która z przestrachem wpatrywała się także w dziwną jéj postać, pełną groźnego jakiegoś i dzikiego wdzięku. I ona odgadła w niéj cygankę, może pokrewną... a serce biło niewytłomaczoném uczuciem bojaźni i miłości.