Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 501.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po chwili przekonawszy się, że nic nie zyska Tomko zły, gniewny, choć niby żartował z tego klnąc że więcéj nie powróci, poleciał do dworu.
Jeszcze była Marysia nie odeszła ze swego miejsca, kiedy milcząca i zadumana zjawiła się przed nią Sołoducha.
Sierota radośnie rzuciła się ku niéj, tak jéj było pilno serce otworzyć i pogadać o świeżych wypadkach, maluczkich na oko, ale wielkich w życiu dziewczęcia, które czuło, że się los jego waży na szali pierwszego w życiu stanowczego kroku.
— A! matuniu! matuniu! — zawołała rzucając się ku niéj Marysia — jakże ja wam rada, żeście do mnie przyszli; to strach, co ja mam do was spraw pilnych.... ażem już biedz chciała.
— Pewnie ten szaławiła, który tylko co ztąd odjechał, głowę ci zawrócił... No, przyznaj się? — odezwała uśmiechając się Sołoducha.
— E! nie! — bawiąc się końcem fartucha odpowiedziało dziewczę — ale co tu z nim poradzić, tak się do mnie uczepił?
Baba kręciła głową.
— Jakże ci się zdaje? — spytała widocznie probując.