Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 500.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sia przebiegła po znajomych kładkach, chwyciła kruk, zanurzyła wiadro, i pełne, śmiejąc się, postawiła na ziemi, szybko toż samo z drugiém robiąc.
Sierotka korzystając ze zręczności napił się wody ze strumyka, popilnował aż Marysia wiadro dobyła, i znów poważnie na straży ku domowi iść począł. Tomko, który niepłonną miał nadzieję, że przy studni coś oberwie, choćby kradzionego całusa rozpoczynającego wiejskie zaloty, powrócił całkiem z niczém i w dosyć złym humorze na psa i dziewczynę; bo śmieszno mu było, że przed sobą wytłómaczyć się nie mógł, po co aż na dół schodził.
Po drodze rozmawiali tylko; ale coby miał nabierać odwagi, a Marysia ją tracić, to on czuł się co chwila bardziéj onieśmielonym, ona zaś coraz weselszą i odważniejszą.
— Ha! — pomyślał Tomko — pójdę za nią do chaty, zobaczymy.
Ale dziewczyna u drzwi postawiła wiadro i siadła na przyźbie. Tomko znów klął tę jéj politykę, któréj się nie spodziewał; usiadł wszakże koło niéj; cóż, kiedy jakby naprzekor Sierotka umieścił się między niemi na straży, co chwila białe ukazując mu zęby, byleby się ruszył.