Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 498.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w każdy ruch, w spojrzenie, dźwięk głosu; rzekłbym, w barwy i kształty uwidomiające ją przed światem. Dziwił się Tomko, że dlań sierota miała urok i powab, powagę, ponętę, jakich nigdy nie doświadczył wrażenia. Myśl jego zuchwała i do zuchwalstwa przywykła łatwemi zwycięztwy, porywała się na sierotę; ale gdy na nią oczy podniósł, uczuwał jakąś nieopisaną obawę i tchórzył, ust nieumiejąc otworzyć. Wejrzenie jéj niepokoiło go, mieszało, języka zapominał w gębie, choć nim gdzieindziéj zręcznie bardzo władał; słowem, przy Marysi czuł się jak skrępowanym.
— To licho! — mówił w duchu — czy ja tu z tém kurczęciem ładu nie dojdę: taćto być nie może. Cóżto za jedna? zaklęta królewna? Tfu! cyganka sierota! przybłęda! A takbyto było wygodnie się do niéj umizgać: chata na odludziu, żywéj duszy, nas tylko dwoje; przyjeżdżaj kiedy chcesz, nikt niezobaczy, nikt nie połaje, nikomu się nie kłaniaj.
Dumał tak idąc obok dziewczyny, aż do studni, a coraz to na nią spozierał z ukosa, a co się chce zbliżyć, to Sierotka warknie, i leśniczy choćby mógł go harapem odpędzić, woli odstąpić trochę. Tak doszli do krynicy pod górą.