Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 497.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie mam czasu.
— A w niedzielę?
— Trzebaż jeść ugotować i pokarmić kury, gęsi, gołębie, chatę oporządzić, spocząć.
— I nie nudno wam to na odludziu?
— Nie... na nudę nie ma téż czasu.
— Trzysta diabłów — rzekł w duchu Tomko — zkąd się ona tak pięknie mówić nauczyła?
— Prawda — dodał — że z was dziwne stworzenie: innaby tak przepadła ze skuki, a wy sobie cudem radę dajecie.
— Nie cudem paniczu, ale łaską Bożą.
I westchnęła Marysia.
Tomko pożérał ją tymczasem oczyma; pierwszyto raz był z nią tak długo i tak blisko się jéj mógł przypatrzyć, a wydawała mu się co chwila ponętniejszą, porównywał ją z wszystkiemi jakie dotąd widział, nawet z czarnobrewą Petronellą, garderobianą sąsiedniego dworu, i musiał przyznać, że przy Marysi gasła nawet biała, rumiana i świeża dworka.
Ma to do siebie samotność, że jeśli nie psuje, to dziwnie, wznioślejsze zwłaszcza natury uszlachetnia, a dusza czysta musi się przelać w rysy twarzy,