Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 484.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O to mi zuch dziewka! — zawołał stary plaskając w dłonie — naucz szlachcica rozumu... Jemu w głowie szlachectwo, ta może i ojcowskie grosze, i liczko gładkie, że sobie z niemi będzie broił bezkarnie; ale ty masz rozum!
— Ej! rozumu nie mam ojcze, ale mi Pan Bóg i matunia z nieba dopomagają.... Sierota, jużem powinna była sto razy przepaść z głodu, chłodu i nędzy, a ot mnie przecie trzyma łaska Pańska na nogach i sytą i okrytą i wesołą; to poratuje i daléj.
— Strzeżonego Pan Bóg strzeże — szepnął stary kiwając głową — a sobie bardzo nie ufaj: ty młoda, on młody, krew nie woda; tobie tęskno saméj jednéj, przyszłaby zła godzina.... człek się zdurzy i zapomni; a co potém łez za to wylać potrzeba!! a co oczu nachować! Czymto ja się nie nasłuchał, czym się nie nabywał między takiemi.... Tomkowi jużta potrzeba kochanki, i zaraz sobie namotał na ciebie... bywajże mi ostrożna!
— Ale się ojcze nie bójcie! Bóg i od tego obroni! — odezwała się spokojnie Marysia — jemu nie tak to źle z oczu patrzy.
— O, o! słyszysz! — krzyknął Rataj śmiejąc się —