Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 481.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ho! ho! kłamiesz cyganko! — śmiejąc się odparł mąż Sołoduchy — a kto tu wczoraj się przejeżdżał, a kto tu był dzisiaj?
Marysia zapłoniła się jak wiśnia, i wrzeciono wypadło jéj z ręki.
— Któż miał być? kto?
— Na siwym koniku, hej! był ktoś, był! dziewczyno! A tęgi chłopiec; choć go oczy nie widziały, to go uszy zrozumiały.
— Jakże wy wiecie?
— Ale bo! Maryś! — krzyknął Rataj — Maryś cyganko, ślepy to zawsze więcéj wié i lepiéj widzi od tych, co oczy mają; już to tak w świecie zawsze.... Wczoraj cię wieczorem napatrzył, a dziś tu się zatrzymać musiał.... Ot lepiéj sama przyznaj się staremu.
— A czemużbym przyznać się nie miała? — odpowiedziała Marysia — przed wami powiem wszystko. Ot jakto było: przejeżdżał wczorajszego wieczora chłopak jakiś koło chaty; no prawda.... obejrzał się na mnie, a dziś znowu tędy jechał i o wodę prosił, tom mu jéj wyniosła; trochę popytał.... A wy go znacie?
Rataj głową pokiwał milczący.